When I was little...
Jeszcze nie tak dawno temu, byłam małą dziewczynką, która siedziała na łóżku otoczona gronem lalek i rozpoczynała swóją przygodę z systematycznym czytaniem. Byłam dzeckiem, które czytało "Małą księżniczkę" z lekką zazdrością, nie rozumiejąc, czemu jedne dzieci mogą być bogatsze niż inne, mogą podróżować z rodzicami do wspaniałych, niespotykanych miejsc i mieć cudowne, wręcz beztroskie życie. Dopiero przy kolejnym czytaniu, które miało miejsce kilka lat później, gdy już przeszła mi era lalek i pluszaków, zrozumiałam historię Sary i odkryłam to, co autorka książki chciała przekazać czytelnikom. Zobaczyłam, jak wiele przeszła ta mała, cudownie wrażliwa istotka, mająca dar opowiadania historii i całym sercem ją doceniłam, a co najważniejsze pokochałam.
Jestem szalenie szczęśliwa, że miałam możliwość powrotu do tej niesamowitej historii w momencie, gdy już niebawem przyjdzie mi wkroczyć w dorosłość i stawić jej czoła. Sara i jej opowieść pozwoli mi nie zapomnieć o tym, co jest ważne w życiu, jaką osobą kiedyś byłam i jakie wartości ceniłam. Historie takie jak ta kształtują człowieka bez względu na to, czy je się obejrzy czy przeczyta.
Dzisiaj przychodzę do Was z moją oceną filmu. W naszym świecie utarła się myśl, że film zawsze musi być gorszy od książki, ponieważ jest kręcony na jej motywach. Przyznam szczerze, że często tak właśnie jest, ale w większości przypadków to wynika z czasu, do którego musi zastać ograniczony metraż filmu tj. zwykle 120 minut. Przyznajmy, że nie da się przedstawić szczegółówo całego ludzkiego życia, jednej historii w tak krótki czas.
"Mała księżniczka" czyli film wytwórni Warner Bross, który miałam okazję oglądać ostatnio opowiada historię Sary w bardzo przystępny i zrozumiały sposób, co w przypadku każdego filmu jest ważne. Przede wszystkim chcę zauważyć, że w ekranizacji zadbano o szczegóły tj. kolorystyka, rekwizyty itd. Wszechobecny w filmie jest kolor zielony, który pojawia się w pensjonacie panny Minchin i zostaje z nami, aż do końca pobytu tam dziewczynki. Przyznam szczerze, że ta przyciemniona, popielata barwa od razu skojarzyła mi się ze złem i zdecydowanie jest to bardzo trafne, jeśli chodzi o tenże pensjonat dla dziewcząt, to co przeżyła tam Sara i oczywiście, jeśli wziąć pod uwagę samą pannę Minchin, która owy dom prowadzi.
Na szczególne pochwały z mojej strony zasługuje również gra aktorska Eleanor Bron, która jest odtwórczynią panny Minchin. Postać została przez nią przedstawiona w taki sposób, że mimo wielkiego okrucieństwa, jakie czyniła, polubiłam ją za chociażby dozę naiwności jaką w sobie miała oraz zdecydowanie niedokładną przebiegłość, która ostatecznie sprowadziła na nią klęskę.
Zakończenie filmu jest wzruszające, co potwierdziły łzy cieknące mojej mamie po policzkach, gdy skończyłyśmy nasz wspólny seans oraz moje zaszklone oczy. Zdecydowanie sprawia, że widz jest szczęśliwy mimo tych łez i smutków, które poprzedały finish. Warto obejrzeć ten film chociażby ze względu na to piękne zakończenie, które jest w stanie wynagrodzić wszystko.
Serdecznie polecam Wam wszystkim obejrzeć ten film. To bardzo przyjemne móc przekazać dzieciom i młodzieży ważne wartości, a przede wszystkim to, że należy doceniać dobytek swojego życia i to, jaki standard stworzyli dla nas rodzice.
Za możliwość obejrzenia DvD serdeczne podziękowania składam na ręce dystrybutora filmów Galapagos, który wydał ten wspaniały film na DvD w kolekcji "Magia Kina".