Korona w mroku - Sarah J. Maas
Ach! Co to była za książka! - westchnęłam tuż po przeczytaniu "Korony w mroku" autorstwa Sarah J. Maas.
Do tej pory uważam, że te słowa idealnie obrazują moją reakcję na wszystko, co działo się w tej książce. Z jednej strony jestem rozczarowana, gdyż wybory Celaeny zdecydowanie negatywnie wpłynęły na moją sympatię do niej, zmniejszając ją znacząco. Nie chcę wprost mówić, co z siebie zrobiła, odmawiając Dorianowi, a przyjmując tego, którego nie powinna przyjąć. Na moim blogu słowna cenzura musi pozostać. Pamiętajcie tylko, przy odczytywaniu tego akapitu, że jestem w stu procentach z teamu Dorian i to się nigdy nie zmieni.
Dorianowi jako bohaterowi można pewne rzeczy zarzucić. Zdaje się, że w tym tomie nie wykazał się zbytnią męskością, ale z uwagi na to, co się z nim dzieje, liczę, że to się zmieni. Nie można jednak ukryć, że troska i dobro, które płyną z jego serca potrafią ująć czytelnika do głębi i sprawić, że będzie kibicował Dorianowi w walce, którą na pewno (a przynajmniej tak podejrzewam) będzie musiał stoczyć z bezlitosnym ojcem.
Chaol w "Koronie w mroku" pokazał swoją mroczną stronę i trochę się obawiam, czy w ostatecznym rozrachunku weźmie stronę Doriana, o którego może być zazdrosny, bo ten swą elegancją i elokwencją przebija go na głowę, czy króla Erileii, który będzie chciał wdrożyć swój koszmarny, niecny plan w życie. Niemniej jednak uważam, że żadne zachowanie ze strony tego bohatera mnie nie zdziwi. W pierwszym tomie wydawał mi się dużo porządniejszym, jak również Celaena i jakoś go akceptowałam, jednak "Korona w mroku" obudziła we mnie silne uczucie nienawiści wobec niego. Zdradliwy typek, wydaje mi się, że jego wątek też zostanie rozszerzony, ponieważ do tej pory o jego dorastaniu wiele się nie dowiedzieliśmy. Czekam na tę chwilę.
Bardzo się z kolei cieszę, że pochodzenie głównej bohaterki zostało po krótce odkryte przede mną w tej części, jednak sądzę, że nadal pozostało mi wiele do poznania jeśli o Celaenę chodzi. Nareszcie pokazała również więcej z tej swojej mrocznej, zabójczej strony co tylko dodawało książce smaku i sprawiało, że miała swego rodzaju pazur. W "Szklanym tronie" brakowało mi tych morderstw czynionych przez - jak było mówione wielokrotnie - Zabójczynę Adarlanu. Dziwnie to stwierdzić, ale w pierwszym tomie Celaena bardziej przypominała zawodniczkę turnieju telewizyjnego, która rozwinęła swoją siłę fizyczną do "programu", a nie zabójczynię, która niczego się nie boi, jest twarda i niebezpieczna. Wielkim plusem jest fakt, iż w "Koronie w mroku" wreszcie robi to, co powinna i czego mi brakowało. Jest dużo bardziej realistyczna. Póki co jednak, jak już wspomniałam, darzę ją dość ambiwalentnymi uczuciami.
Przy okazji tej recenzji, chcę również pochwalić wielowątkowość książki, a mimo tego niezwykłą spójność. Może niektóre sprawy, jak np.. pochodzenie Celaeny nadal wydają mi się lekko na wyrost, to mam nadzieję, że w dalszych tomach autorka wytłumaczy mi: co, jak i dlaczego. Cieszę się jednak, że Sarah J. Maas tak sprawnie łączy różne zdarzenia w całość i płynnie oprowadza czytelnika po świecie Zabójczyni i magicznych Fae.
Akcja książki rozwija się szybko, co sprawia, że od książki trudno się oderwać, a zakończenie na tyle wbija w fotel, że czytelnik od razu sięga po kolejny tom. Przynajmniej w moim przypadku tak właśnie się stało. Jestem przeogromnie szczęśliwa, że czeka mnie jeszcze tak wiele obszernych tomów tej serii. Na szczęście mimo, że "Koronę w mroku" uważam za słabszą od "Szklanego tronu", to nie rezygnuję i czytam dalej, ponieważ moja ciekawość została do reszty rozbudzona przez wstrząsający koniec, który z kolei jest otwartą furtką dla tomu trzeciego.
Serdecznie Wam polecam lekturę zarówno pierwszego jak i drugiego tomu serii "Szklany tron" , gdyż to jedna z najdokładniejszych, precyzyjnych serii fantasy, jaką znam. W świecie intryg, mrocznych planów i zbrodni, które dzieją się w Erileii naprawdę można się zakochać!
PS. A autorkę błagam, niech w kolejnych tomach będzie mniej Chaola, a więcej Doriana, bo w "Koronie w mroku" ta proporcja była odwrotna.