"Podtrzymujac wszechswiat" - Jenifer Niven
Po przeczytaniu „Wszystkich jasnych miejsc” zakochałam się w twórczości Jennifer Niven, która opisuje miłość w tak wspaniały, a równocześnie prosty sposób, że nie byłam w stanie nie uronić choć jednej łzy podczas czytania jej powieści.
Jestem przeogromnie szczęśliwa, mogąc Wam dzisiaj obwieścić, że jej najnowsza powieść „Podtrzymując wszechświat” jest tak samo dobra jak „Wszystkie jasne miejsca”. Dotąd nie sądziłam, że jakikolwiek autor jest w stanie utrzymać swój poziom przy kolejnej powieści, nawet jeśli idzie o twórczość Nicholasa Sparksa, którego uwielbiam, ale Jennifer Niven się to udało i nie przestanę bronić jej pisarskiego honoru, dopóki żyję!
„Każdy człowiek ma moment w historii, który należy wyłącznie do niego.”
Przede wszystkim na uwagę zasługuje konstrukcja bohaterów, ponieważ to oni nadają powieścią autorki taką ważność, wznoszą rangę jej powieści. To nie są zwykli nastolatkowie, radzący sobie z bardzo przyziemnymi problemami, jak np. to co założyć na imprezę. Oni muszą martwić się o to, jak przeżyć każdy kolejny dzień, nie pozwalając, by ich zraniono z dwóch różnych przyczyn. Jack jest młodym chłopakiem, który dojrzewa i zadaje sobie coraz więcej pytań na temat tego, co mu dolega. Podejrzewa, że cierpi na niezwykle rzadką chorobę zwaną prozopagnozją, który sprawia, że nie rozpoznaje twarzy. Możecie tylko podejrzewać, jak musi być to trudne w we współczesnym świecie, gdy twarze zalewają nie tylko ulice, szkolne korytarze, ale również cały internet. Libby z kolei jest dziewczyną, która ma kilka kilogramów więcej przez co nie wpasowuje się w ściśle nakreślone przez społeczeństwo standardy piękna. Bywa obiektem żartów, bez względu na to, ile przeszła. Jej przeszłość, której dziewczyna nie lubi wspominać przy innych jest tematem, który już na zawsze będzie ją definiował. Wiem to mimo, że książka już dobiegła końca i ostatnie zdanie zdążyło już wybrzmieć echem w mojej głowie. Ludzie są okrutni i myślę, że jej doświadczenie z rówieśnikami odkryło przede mną tą prawdę o świecie. Zawsze znajdzie się ktoś, kto rzuci kamieniem. Dziewczyna, choć stara się żyć normalnie, ciesząc się ze swojej wolności i zwycięstwa, które odniosła nad swoją nadwagą, nadal jest oceniana przez pryzmat tej osoby, którą kiedyś była – dziewczyny, dla której wyburzono ścianę domu, by ją wydostać i ratować jej życie. Nikt nie chciałby żyć z taką świadomością, a tym bardziej być nią notorycznie napiętnowany przez innych.
„Zresztą skóra to coś fascynującego, to, jak się rozciąga i kurczy. Kiedyś ważyłam dwa razy tyle, ile obecnie, moja skóra pasowała na mnie wtedy, pasuje i teraz. Dziwne, prawda?”
Jak możecie przypuszczać lub nie, Libby w końcu poznaje Jacka i choć mamy obraz zarówno uczuć jej jak i chłopaka, to w pewnym miejscu historia się splata. Okoliczności tego spotkania nie są jednak przyjemne, gdyż Jack, bez względu na to jak bardzo mam ochotę się nad nim roztkliwiać, popełnia karygodny błąd, biorąc udział w okrutnej zabawie nazwanej wśród jego kolegów „rodeo na tłuściochach”. Z drugiej strony patrząc, pewnie gdyby nie popełnił tego błędu, to reszta wydarzeń, opisanych w „Podtrzymując wszechświat” nie miałaby miejsca, a dziewczyna byłaby mu obojętna. Jednak – wracając do tematu – nie jest on takim chuliganem za jakiego go macie, ale nie zdradzę Wam więcej. Musicie sami się przekonać, o co tu chodzi. Ta dwójka od samego początku ma ze sobą wiele wspólnego. Nie wiem, czy ktoś inny też będzie tak mocno trzymał za nich kciuki jak ja do końca książki, ponieważ jak to przystało na Jnnifer Niven , los tej dwójki nie jest pewny i z góry przesądzony. Cała fabuła książki może nie jest nazbyt skomplikowana i wartka jak w książkach z gatunku fantasy czy science fiction, ale myślę, że nie można zbyt wiele oczekiwać od autorki, biorąc pod uwagę fakt, że jest to literatura młodzieżowa, która ma to do siebie, że zza rogu nie spadają na czytelnika bomby. Owszem, w powieści nie brakuje zwrotów akcji i punktów kulminacyjnych, jednak nie następują one bardzo gwałtownie. Niemniej jednak ja osobiście mocno ściągnęłam się w tę lekturę i zdołałam ją przeczytać w ciągu dwóch dni, kiedy chodziłam do szkoły, miałam do odrobienia prace domowe, ogarnięcie materiału na kartkówki itd., dlatego uważam, że mimo wszystko to godny podziwu wynik.
Nie mam pojęcia, czy inni prawdziwi fani Jennifer Niven tak mają, ale ja zawsze znajduję w jej książkach wiele naprawdę inspirujących cytatów, do których zerkam w dowolnym momencie swojego życia, gdy tylko najdzie mnie ochota, by je sobie przypomnieć. Tak samo jest również tym razem. Zaznaczyłam sobie aż piętnaście niesamowitych momentów lub zdań, które powinny zostać przeze mnie zapamiętane. To naprawdę ogromny wynik, bo ja zwykle nie zaznaczam więcej niż trzech miejsc w przeciętnej, czytanej przeze mnie powieści. W międzyczasie dzielę się właśnie kilkoma z nich, chcąc Was z całego serca zachęcić do lektury „ Podtrzymując wszechświat”?
Chciałabym również zauważyć przepiękną minimalistyczną okładkę, która przyciąga wzrok każdej książkowej sroki. Po pierwsze dla mnie bardzo ważnym jest podobny wygląd książek danego autora. „Podtrzymując wszechświat” jako druga powieść Jennifer Niven swoim wydaniem spełnia ten warunek. Wydawnictwo nadal pozostało przy jasnej okładce, na której wyodrębniony jest tylko jeden punt lub punkty, jak w przypadku tych akwarelowych kropek. Mimo to jednak elementem wyodrębnionym i uwypuklonym nawet wydrukiem oprawy jest niebieski koralik. Ogólnie określiłabym ten front mianem delikatnego, kobiecego i pięknego. Totalnie przepadam za minimalistyczną sztuką, okładkami książek itp. Po co zaśmiecać je czymś, co niepotrzebne?
„Dwie godziny później, gdy wracam do land rovera w środku nadal pachnie nią. Słońcem.”
Dodam jeszcze, że naprawdę jestem zszokowana, że Jennifer Niven znowu tak mocno mnie oczarowała i będę próbowała pozyskać jeszcze w tym życiu jej autograf i przeprowadzić z nią mały wywiad na temat jej twórczości, ponieważ to właśnie jej książki nauczyły mnie, by walczyć z przeciwnościami losu i nigdy się nie poddawać, a sięgać wysoko.
Reasumując, serdecznie Was zachęcam, posyłając w Waszą stronę skromne uśmiechy, byście przeczytali „Podtrzymując wszechświat”. Uważam, że ta powieść otworzy niektórym oczy na problem braku akceptacji we współczesnym społeczeństwie. Może to się wydawać nieistotne, ale każdy bagatelizowany przez nas problem może w przyszłości przyczynić się do większej katastrofy. Nie bądźmy egoistami, każdy z nas jest piękny na swój sposób.
„Przez całe życie coś gdzieś na nas czeka i nawet jeśli jest to coś złego i my wiemy, że to jest coś złego, to cóż wówczas możemy zrobić? Trudno przecież przestać żyć.” – „Z zimną krwią” Truman Capote, cytat użyty w książce, str. 20
PS. Czy tylko ja zauważyłam, że Jennifer w każdej powieści podkreśla jakąś książkę, która jest dla niej ważna i wplata ją w fabułę? WSZYSTKIE JASNE MIEJSCA – powieść „Fale” Virginii Wolf, PODTRZYMUJĄC WSZECHŚWIAT – „Zawsze mieszkałyśmy w zamku” – Shirley Jackson