Szukam cię, Zoe...
Dzisiaj przyszło mi opowiedzieć Wam o niesamowitej książce, którą miałam okazję czytać ostatnio. Przyznam szczerze, że troszkę z nią zwlekałam, ale z mojego czytelniczego doświadczenia wiem, że każda książka ma swoją porę. Ta również.
Po "Szukam Cię, Zoe" spodziewałam się czegoś kompletnie innego. Już po samym opisie wydawało mi się, że czeka mnie jakiś lekko płaczliwy, młodzieżowy thriller. Całe szczęście, że nic takiego mnie nie spotkało, bo patrząc na to teraz wydaje mi się, że bym tego nie przeżyła. 😊
Obawiałam się troszkę, jak będzie wyglądał mój powrót do twórczości Alyson Noel, ponieważ odkąd przeczytałam "Greckie wakacje" jakieś dobre cztery lata wstecz, a później odświeżyłam sobie znaną i lubianą przeze mnie serię "Nieśmiertelni" (około dwa lata temu), tak do tej pory nie sięgnęłam po książkę tej autorki. Recenzowanie książek nauczyło mnie, że wielkie oczekiwania często warto schować do kieszeni, jeśli chodzi o nowe powieści poczytnych autorów, które są wydawane tylko dla zysku, bazując na rozgłosie, rozpoznawalności nazwiska. Często gęsto widać, gdy autor pisze książki szybko, korzystając z utartych schematów, które niestety dziwnym trafem wykorzystał już w swoich poprzednich książkach. Miło mi powiedzieć, że Alyson tego nie zrobiła.
Czytając, przekonałam się nad tym, jak bardzo złożona jest fabuła książki. Ponadto wszystkie wątki idealnie się przeplatają i końcowo tworzą całość bez żadnych niedokończonych w pośpiechu scen, które z pozoru mają zapychać jedynie przestrzeń pomiędzy istotnymi dla fabuły scenami, tak naprawdę nie wnosząc nic do treści.
Zdecydowanie ujęła mnie kreacja bohaterów tej powieści, ponieważ mamy tutaj do czynienia z charakterami tak mocno zarysowanymi i skontrastowanymi ze sobą, że początkowo zastanawiałam się, jak Alyson ich wszystkich ze sobą połączy, żeby każdy z bohaterów nie stanowił jednostki, która nie pasuje do książki, a jej się to udało. Wyzbyła się gwałtownych emocji między nimi, co sprawiło, że nikt na nikogo specjalnie długo się nie gniewał i wszyscy bezprecedensowo do siebie wracali, by ich historia mogła ewoluować dalej bez przeszkód. Nadaje to nieco sztuczności w odczuciu emocji zarówno Echo, Marca czy Teresy, jednak zastanawia mnie fakt, czy nie służy to pewnego rodzaju wyostrzeniu gwałtowności i porywczości, ukazującej się jako cecha charakterystyczna tytułowej tajemniczej Zoe.
Przy tej okazji pragnę również podkreślić, że Zoe nie poznajemy osobiście, gdyż zdarzenia opisane w książce mają miejsce po jej śmierci, jednak mimo to jest to wyjątkowo dokładnie przedstawiona postać. Autorka książki wykorzystała opcję pamiętnika, pisaną w pierwszej osobie, by momentami poprowadzić narrację ustami Zoe. Zabieg ten był wyjątkowo prosty, ale ze względu na to, że wiem, iż Noel jest po prostu dobra w pisaniu pamiętników, nie mam jej tego za złe. Zakładam, że ta zdolność pozwoliła jej idealnie wybrnąć z sytuacji i zobrazować wizję świata osoby, która nie bierze udziału w wydarzeniach opisanych w książce, ponieważ nie żyje. Wystrzegając się od razu negatywnych opinii, dodam tylko, że bezsprzecznie Zoe i to, co jej się przytrafiło ma ogromny wpływ na życie i relacje bohaterów.
Sam pomysł na książkę? Cóż, nie jest on jakiś wykwintny, jednak też nie śmię rzec, że jest on powtarzalny, bo z reguły wychodzę z założenia, że coś takiego jak plagiat na dzisiejszym rynku wydawniczym nie może mieć miejsca. To czy coś jest skopiowane zależy nie tylko od tekstu, ale również od tego, co jego autor chciał w tych tysiącach słów przekazać. Powieść Noel zdecydowanie jest inna niż wszystkie za sprawą bohaterów i różnorakich idei, jakie im przyświecają.
Okładka książki idealnie odwzorowuje treść książki, obrazując nam Zoe, jako delikatną kobietę, która została schwytana w pułapkę. Ponadto jest ona wyjątkowo minimalostyczna i przejrzysta, a jak zapewne wiecie ja tego typu okładki bardzo lubię. Jako typowa okładkowa sroka naprawdę nie mogę narzekać, ponieważ z miłą chęcią stawiam tę książkę frontem w stronę wnętrza mojej sypialni, pokazując ją każdemu, kto do mojego pokoju zagląda. Oczywiście, zaznaczę również, że ta powieść, jak i inne książki z serii "uwaga młodość" ma miękka oprawę, która mi osobiście zawsze umila czytanie. Rozkład tekstu na stronie i przyjemnie kremowy kolor papieru zadowolą czytelnika, noszącego okulary z każdą wadą wzroku i na pewno ułatwią czytanie.
Jak widzicie powieść ta ma bardzo wiele pozytywnych cech, jednak zdarzają się również wątki, od których np. wymagałam więcej.
Takim wątkiem jest zdecydowanie przyjaźń Echo z Abby i Jenay. Oczywiście, myśląc rzeczowo, biorąc pod uwagę prawdziwe życie, autorka dość skrupulatnie ukazała pewną z prawd, z którą całkowicie się zgadzam. Przyjaźń we troje zawsze źle się kończy i w którymś momencie więzi się rozluźniają i powstają luki, których nie da się na powrót załączyć. W tym przypadku wspomniane przeze mnie wolne przestrzenie powstają ze względu na zdystansowanie się Echo do przyjaciółek. Dziewczyna popada w dość mocne zmęczenie ciągłymi spojrzeniami i szeptami, które ją otaczają oraz sztucznym zachowaniem rówieśników. Nie wiem, jak można nie zauważyć, że Twój przyjaciel źle się czuje, że staje się coraz bardziej zamknięty, ale na podstawie wydarzeń, których sama doświadczyłam, wiem, jak bardzo ludzie mogą być ślepi. Dodatkowo przy okazji relacji, która według narratora jest wieloletnia, pokazane jest to, że gdy w naszym życiu pojawia się ktoś, kogo zaczynamy darzyć uczuciem silniejszym od przyjacielskiej miłości, skupiamy się tylko i wyłącznie na tym, by utrzymać to, co dla nas najważniejsze, a jest to zdecydowanie miłość romantyczna, która moim zdaniem, w każdym przypadku jest dużo bardziej przyszłościowa. Mam tu na myśli, odsuwanie się Jenay w niektórych momentach. Jasne, ja tak jak wszyscy chciałabym naprawdę książkowej wersji przyjaźni, gdzie dziewczyny, przyjaźniąc się we trójkę super sobie radzą, jednak Alyson pokazuje nam, że Abby z Jenay występują w życiu Echo naprzemiennie i bardzo rzadko razem. Mało tego, co również mnie nie dziwi, a uczucia niedoświadczonych w tej materii osób może sprawiać zawód, dziewczyny mają między sobą tajemnice i tak naprawdę parami obgadują tą trzecią, której nie ma, bądź pojawiają się teksty typu "zadzwoniłam do Ciebie, bo Ta Trzecia (tu dowolne imię) jest taka i taka i mi w tej sprawie nie pomoże, a Ty mnie zrozumiesz i coś mi poradzisz". Tak, tak, tak, nie róbcie takich min z typu "to się nie dzieję naprawdę", bo w niektórych przypadkach naprawdę tak jest, co mogę Wam potwierdzić z ręką na sercu. Oczywiście, pamiętajcie, że każdy ma inne doświadczenia w tej materii i ja tę część mojej recenzji warunkuję własnymi życiowym przeżyciami, co jest równoznaczne z tym, że generalizuję i twierdzę, że żadna przyjaźń trzyosobowa czy w ogóle grupowa nie ma prawa istnieć i się udać. Gratuluję wszystkim, którym się udała i którzy nigdy nie czuli się z tego tytułu skrzywdzeni. Mam Wam czego zazdrościć! Każda jedna relacja zależy od osób, które ją tworzą. Warto mieć to na uwadze. 😊
Jeszcze jednym nieznacznym błędem jest to, że niekiedy w tekście pojawia się imię Marc, które określa chłopaka Zoe, a czasami jest napisane Mark. Wydaje mi się, że zostało to zastosowane w celu łatwiejszego i szybszego czytania i myślę, że przeciętny czytelnik, który nie zwraca za bardzo uwagi na wszelkie błędy redaktorskie i tego typu sprawy, przejdzie obok tego zupełnie obojętnie i w niczym mu to nie przeszkodzi. Mi pomimo, że zauważyłam tę drobnostkę, również to nie przeszkadzało.
Reasumując, jak sami możecie zauważyć, odebrałam tę powieść wyjątkowo emocjonalnie, co moim zdaniem zawsze działa na korzyść tekstu, ponieważ to sprawia, że powieść nas wciąga, długo o niej pamiętamy i może nas czegoś nauczyć. W przypadku "Szukam Cię, Zoe" też tak jest, gdyż cała książka przedstawia bardzo ważny problem współczesnego świata, czyli nieodpowiednie korzystanie z internetu oraz niebezpieczeństwa, które czyhają na nas, a w szczególności młode kobiety w internecie. Serdecznie polecam Wam sięgnięcie po tę powieść, ponieważ mogę spokojnie zagwarantować Wam, że szybko upłynie Wam przy niej czas i zdecydowanie zrozumiecie istotę życia nastolatki, która stoi przed dorosłymi wyborami, pokusami losu i decyzją, jak zorganizować swoją przyszłość. Czy to takie łatwe we współczesnym świecie?
_____________________________________________________________________________________________
Stopka informacyjna:
Oświadczam, że jestem autorem receznzji oraz zdjęć. W celu kopiowania udostępnionych powyżej materiałów, należy skontaktować się z autorem w celu uzyskania zgody na ich publikację w innym miejscu.
Więcej informacji o książce na stronie wydawnictwa Dolnośląskiego: KLIK
______________________________________________________________________________________________